Maska oczyszczająca i nawilżająca Purederm - idealne duo?
Odpowiednia pielęgnacja skóry w okresie zimowym jest szczególnie ważna. Chłodne powietrze i mróz powodują wysuszenie naskórka. Niestety nie jest to jedyny problem na jaki musimy się przygotować. Podczas zimy nasilają się problemy skórne, które dają o sobie znać w postaci podskórnych i bolących krost. Oczywiście każdy przeżywa tą niezwykłą pogodę na swój sposób, ale zawsze lepiej zapobiegać zamiast leczyć. W tym roku, jak nigdy, musiałam stawić czoła powyższym dolegliwościom. Na ratunek przyszła mi promocja w Hebe 2+2 na maseczki w płachcie firmy Purederm. Czy zdały egzamin i uratowały moją cerę?
Zdecydowałam się na zakup maski kolagenowej z węglem aktywnym. Przerażona stanem mojej cery postanowiłam zacząć od oczyszczenia.
Opis od producenta: Łagodzi podrażnienia, wyrównuje koloryt skóry, przyspiesza gojenie stanów zapalnych. Węgiel drzewny pozyskiwany z Bamboo Charocal to najbardziej efektywny składnik o właściwościach oczyszczających. Jest doskonale znany ze swoich silnych zdolności do absorbowania zanieczyszczeń i toksyn, reguluje wydzielanie sebum i zwęża pory.
Maska jest w postaci płachty. Bardzo kleista i mocno nasiąknięta esencją. Zapach niewyczuwalny. Dokładnie wycięta, zdecydowanie na dużą powierzchnie. Na mojej małej twarzy granice znajdowały się na linii włosów, a każde miejsce było dokładnie przykryte. Aplikacja bez większych trudności. Po wyjęciu należy poodginać odpowiednie elementy, aby dopasować do kształtu twarzy. W miejscu oczu znajduje się podwójna warstwa materiału. Płachta przypomina mieszaninę bawełny z ligniną. Maskę trzymałam 15 minut zgodnie z instrukcją. Solidnie trzymała się twarzy, mogłam w tym czasie wykonywać inne czynności. Po aplikacji szybko zastyga i zaczyna się robić sucha. Jest to znak, żeby zdejmować. Cera po zastosowaniu jest kleista, zauważyłam wyciszenie niedoskonałości oraz zwężenie rozszerzonych porów, co najbardziej mnie ucieszyło. Zadanie maski zostało spełnione, użyłam jej dwukrotnie i nie podrażniła mnie. Niestety skóra jest kleista, sprawia wrażenie wysuszonej. Oczywiście efekty po dwukrotnym użyciu nie są spektakularne, jednak myślę, że jest to fajna opcja, aby załagodzić stany zapalne i przed ważnym wyjściem lekko zmatowić naskórek. W opakowaniu znajduję się sporo esencji, którą można pokryć całą twarz, szyję i dekolt, ale trzeba się liczyć z ponownym uczuciem kleistości.
Skład: Aqua, Glycerin, PEG/PPG-17/6 Copolymer, Panthenol, Charcoal powder, Glycine Soja (Soybean) Seed Extract, Oryza Sativa (Rice) Extract, Sesamum Indicum (Sesame) Seed Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Water, Illicium Verum (Anise) Fruit Extract, Hydrolyzed Collagen, Natto Gum, Allantoin, Xanthan Gum, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Tocopheryl Acetate, Hydroxyethylcellulose, PEG-14M, Erythritol, Hydroxyacetophenone, 1,2-Hexanediol, Disodium EDTA, Dipotassium Glycyrrhizate, Parfum.
10 pierwszych składników:
- Okazuje się, że efekt lepkości powodują tak niepożądane w pielęgnacji PEGi oraz PPGi, które znajdują się już na 3 miejscu w składzie! Są to tańsze zamienniki emulgatorów, do których produkcji używa się tlenku etylu. Skutkami ubocznymi może być uszkodzenie struktury genetycznej komórek lub rak skóry. Powodują większe przepuszczanie pozostałych składników do skóry.
- Panthenol poprawia nawilżenie, zmniejsza świąd. Wycisza stany zapalne, koi. Zmniejsza zaczerwienienia i podrażnienia. Przyspiesza gojenie drobnych ranek.
- Charcoal powder czyli węgiel aktywny. Oczyszcza, zwęża pory i matowi skórę. Działa przeciwtrądzikowo.
- Glycine Soja (Soybean) Seed Extract jest to ekstrakt z nasion soi. Jego działanie to odżywienie, natłuszczenie, łagodzenie stanów zapalnych i odmłodzenie.
- Oryza Sativa (Rice) Extract - wyciąg z ryżu. Przeciwstarzeniowy, łagodzi stany zapalne, poprawia mikrokrążenie i nawilża.
- Sesamum Indicum (Sesame) Seed Extract - wyciąg z nasion sezamu indyjskiego ma właściwości nawilżające, odżywcze, regeneracyjne i łagodzące.
- Camellia Sinensis Leaf Extract czyli wyciąg z zielonej herbaty, kamelii. Składnik wykazuje działanie bakteriobójcze, ściągające, odkażające, oczyszczające, odświeżające, chłodzące, łagodzące i ochronne. Nawilża i tonizuje.
- Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Water jest to hydrolat oczarowy, który działa ściągająco, antybakteryjnie, łagodząco, regeneruje, goi, zmniejsza wytwarzanie sebum, zaczerwienienia i zwęża naczynka.
- Ciekawostka: Oryza Sativa (Rice) Extract - składnik ten stymuluje podniesienie poziomu sirtuin, które w organizmie odpowiedzialne są za naprawę uszkodzeń, regeneracji, wykorzystywanie rezerw, opóźnienie procesów starzenia. Nazywane są "długowieczności". Podczas dostarczania małej ilości kcal do organizmu wytwarzane są sirtuiny w większej ilości, których działanie powoduje przedłużanie życia. Okazuje się, że niskokaloryczna dieta, może nam przedłużyć życie!
Moim drugim zakupem była miodowa maseczka. Niestety pozostałe zabiegi oczyszczające okazały się jedynie rozsierdzić moje problemy skórne. Na przyszłość będę pamiętać, że nawilżenie jest równie ważne i zdecydowanie zacznę kurację od niego.
Opis od producenta: Maska z łatwością i skutecznością odżywia i nawilża dzięki mieszaninie ekstraktu z miodu, kolagenu i witaminy E. Bogate działanie miodu i innych składników zmiękcza i odżywia pozostawiając skórę miękka, błyszcząca, odświeżona i nawilżoną. Dodatkowo, nasze naturalne włókna zawarte w tkaninie maski zachowują więcej wilgoci niż syntetyki pomagając porom w pełni wykorzystać dobroczynne składniki.
Maska przedstawia się w identyczny sposób co poprzednia. Zdecydowanie wyróżnia ją intensywny zapach miodu. Kolor płachty również się zmienia z czarnego na przezroczysty, ale faktura jest taka sama, tak jak cała reszta. Znów mamy do czynienia z intensywnie nasiąkniętym esencją materiałem, który pozostawia po sobie bardzo kleistą cerę. Niestety w przeciwieństwie do poprzednika jest to jedyne działanie tego produktu. Za tą cenę można znaleźć o wiele lepszy kosmetyk nawilżający. Mam wrażenie, że produkt również wyciszył i złagodził wszelkie niedoskonałości. Obie maseczki domknęły moje wiecznie rozszerzone pory. Może producentom pomyliły się opakowania i zdublowali kolagenową? Efekty znikome, a uczucie po zdjęciu i wysmarowaniu cery pozostałym płynem bardzo nieprzyjemne. Kleista oraz wysuszona skóra, a jedynym plusem okazuje się zapach. W kojeniu niedoskonałości również spisuje się gorzej od poprzednika, a o jakimkolwiek nawilżeniu nie ma mowy.
Skład: Aqua, Glycerin, PEG/PPG-17/6 Copolymer, Hydrolyzed Collagen, Honey Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Water, Illicium Verum (Anise) Fruit Extract, Natto Gum, PEG-14M, Hydroxyethylcellulose, Panthenol, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Allantoin, Erythritol, Dipotassium Glycyrrhizate, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Tocopheryl Acetate, Hydroxyacetophenone, 1,2-Hexanediol, Parfum.
10 pierwszych składników:
Hydrolyzed Collagen w przeciwieństwie do kolagenu niezhydrolizowanego nie wnika w głąb skóry. Utrzymuje wilgoć w skórze, napina, działa przeciwzmarszczkowo, ochronnie.
Honey Extract odżywia, nawilża, poprawia koloryt,zapobiega zmarszczkom, oczyszcza z zaskórników, regeneruje.
Illicium Verum (Anise) Fruit Extract neutralizuje zapach i smak, tonizuje, działa przeciwbakteryjnie i przeciwgrzybicznie, likwiduje zapalenia skóry.
Natto Gum tworzy ciągłą warstwę na skórze, regulator lepkości, substancja filmotwórcza.

Cena: 8,99pln
Dostępność: Hebe, drogerie internetowe
Szkoda, że obie niezbyt się sprawdziły, myślałam, że chociaż ta miodowa będzie fajna. Polecam wypróbować maseczki firmy Biocosmetics, w formie proszku do rozrobienia samemu w domu z wodą. Cieszę się, że wróciłaś do blogowania, mam nadzieję, że już na stałe :*
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystko co miodowe: maseczki, żele, szampony.... mmm!
OdpowiedzUsuńTwoja pewnie pachnie obłędnie!
POZDRAWIAM,
MALWA
Ładnie napisany post i ładnie skomponowane zdjęcia kosmetyków, ja takich rzeczy mało używam, ale z chęcią podpatruję co kto kupuje w drogeriach.
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie z grupy i w wolnej chwili zapraszam do siebie na chicbykate.com
Czasami warto podarować sobie odrobinę przyjemności i relaksu. Dziękuję za zaproszenie, z przyjemnością zajrzę. :)
UsuńPurederm akurat nie dobrą koreańską marką, to shit.
OdpowiedzUsuńNiestety widnieje na wielu stronach promujących koreańską pielęgnacje. Trzeba uważać i czytać składy. :)
UsuńNic nie miałam, ps zostaję :)
OdpowiedzUsuńwww.natalia-i-jej-świat.pl
Nie spotkałam się wcześniej z tymi maskami, ale jak widać to może i dobrze :) Pozdrawiam ♥ wy-stardoll.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTo ja podziękuję za taką maseczkę ;)
OdpowiedzUsuńJa mam też miodowa maseczkę ale z innej firmy. Bardzo jest fajna.
OdpowiedzUsuńJeszcze ich nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńbardzo fajnie i treściwie napisany post. Widać że się napracowałaś:) a z powyższej recenzji na pewno skorzysta nie jedna osoba:D obserwuję z miłą chęcią i zapraszam serdecznie do siebie:)
OdpowiedzUsuńa myślałam że lepiej sie sprawdzą .;/
OdpowiedzUsuńDobrze napisany post! Z przyjemnością dołączam do obserwatorów!
OdpowiedzUsuńNa miodową bym się skusił :)
OdpowiedzUsuńnigdy nie używałam i też nie będe może jednak <3
OdpowiedzUsuńzapraszam
mój blog |KLIK|
Świetny post. Szkoda, że maseczki nie wypadły aż tak zachęcająco.
OdpowiedzUsuńMaseczki to priorytet w odpowiedniej pielęgnacji! :)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza moje serce zaskarbiły sobie formuły z aktywnym węglem w składzie. Czuję, że moja cera właśnie tego potrzebuje.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie w wolnej chwili!
Miałam tylko jedną maseczkę tej marki i też się z nią nie polubiłam ;) Obietnice producenta były wspaniałe, a efekt zabiegu marny. Widzę też, że lepka warstwa, to znak rozpoznawczy tych maseczek ;)
OdpowiedzUsuńuu szkoda że do końca się nie wpisały!
OdpowiedzUsuńzostaje na dłużej !
Ohh the honey mask is definitely one I would love to enjoy.
OdpowiedzUsuńwww.fashionradi.com
Ja właśnie dlatego nie lubię używać kupnych maseczek. Sama do końca nie znam się na składnikach, więc dopóki nie pojawi się jakaś cudowna osóbka jak Ty (DZIĘKUJĘ!), która nie opisze krok po kroku całego składu, zielonego pojęcia nie mam, która maska jest naturalna, a od której lepiej trzymać się z daleka. Zapisałam sobie post w zakładkach, może jeszcze kiedyś przyda mi się analiza składu kosmetyków :) A na razie, zostanę przy swoich sprawdzonych domowych przepisach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam znad kubka gorącej czekolady,
Basia - autorka bloga MADEMOISELLE ♥
A zapowiadały się naprawdę dobrze po opisie.
OdpowiedzUsuńA wygladaja tak zachecajaco..
OdpowiedzUsuńSzkoda, że obydwie okazały się słabe, jednak ta druga mnie ciekawi ze względu na zapach. Cena nie jest taka straszna więc może ją przetestuję :)
OdpowiedzUsuńhttps://karik-karik.blogspot.com/
Dobrze, że zwróciłaś uwagę na skład. Będę ich raczej unikać. :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie natknęłam się na nie na sklepowych półkach, ale z powodu dużej słabości do maseczek z pewnością nadrobię zaległości.
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie lubię ani maseczek peel off ani tych w płachcie. Nic do tej pory się u mnie nie sprawdziło, a maseczki w płachcie dodatkowo nie są dla mnie przyjemne w użytkowaniu. Najbardziej lubię maseczki z glinką, aktywny węgiel raczej się do wrazliwych cer nie nadaje.
OdpowiedzUsuńNa miodowa bym się skusiła 😊
OdpowiedzUsuńJa używam jedynie masek węglowych. Nienawidzę za to masek w płachcie. Są po prostu nie komfortowe.
OdpowiedzUsuńblogyoutube